Profile: jędrzej
Films comments:
Kino o operze, opera w
kinie...
Na tle innych produkcji z
akcentem muzycznym, "Upior w
Operze" wypada zdecydowanie na
plus. Bardzo dobre zdjecia,
przepiekna scenografia oraz
klimat skladaja sie na wspanialy
caloksztalt. Rowniez do gry
aktorskiej nie mozna miec
pretensji: Christine wiernie
odzwierciedla typowa, mlodziutka
zdolna aktorke, a jednoczesnie
jak nie smiala i bojaca sie
ukazac swoj talent (mam na mysli
poczatek filmu). Hrabia Raoul de
Chagny- zakochany w mlodziutkiej
Christine, walczacy z Upiorem i
kochajacy sztuke- nic dodac nic
ujac. Jednakze najwazniejsza
postacia jest tytulowy Upior- to
z jego wkroczeniem akcja nabiera
dynamicznego tempa, rozmachu i
powoduje u widza lepsze
"wciagniecie" sie w akcje.
Wspaniala muzyka rowniez
zasluguje na docenienie. Czy
warto isc- to pytanie nastrecza
pewne kwestie: jesli lubisz
opere, musicale badz dawny Paryz
tak, jesli gustujesz w innych,
dynamiczniejszych filmach-
mozesz czuc lekki niedosyt.
Klimat pozostaje bez zarzutu:
mroczne piwnice, tajemniczy
"wlasciciel" opery, a takze
wstawki: zdjecia robione na wzor
starych fotografi- wszystko to
zasluguje na przyslowiowa
"piatke z plusem" ;).
Kilka slow swiezo po
obejrzeniu...
Jestem wlasnie swiezo po
projekcji. Wrazenia wciaz nie
opadly, co jest bardzo dobrym
znakiem. Zgodze sie z innymi
Recenzentami- piekny film, wart
zobaczenia. Co zwraca uwage:
przepiekna sceneria, niesamowity
klimat oraz bardzo dobre
odzwierciedlenie ludzkich uczuc
na szpuli filmowej. Pory roku
symbolizuja stan ducha,
odgrywaja ogromna role w czasie
calego filmu- steruja naszymi
emocjami, a takze pozwalaja
nacieszyc sie pieknem
otaczajacego nas swiata. Rowniez
kultura dalekiego wschodu jest
wiernie odzwierciedlona: widac
to juz na poczatku, gdy mlody
uczen meczy zwierzeta, by potem
poniesc taka sama kare
wymierzona od swojego mistrza,
ponadto nakladaja sie na to:
surowosc zycia i ascetyczny
byt. Film jest pieknie zrobiony,
zmusza do przemyslen nad samym
soba i naszym postepowaniem.
Chcialbym zdradzic wiecej, ale
nie moge psuc Wam zabawy- sami
musicie obejrzec. Ze swojej
strony dodam, ze ogromne
wrazenia wywarla na mnie lekcja
pokoru u starszego juz ucznia
(motyw z pozbywaniem sie
nienawisci, poprzez mozolne
skrobanie znakow). Nie brak
rowniez wesolych akcentow, choc
calosc jest utrzymana w powaznej
konwencji. Naprawde warto, kto
nie byl, niech idzie do "Kina
Pod Baranami"- ta magiczna
atmosfera w malej sali
projekcyjnej dodaje tylko uroku.
Howard Hughes- straceniec, czy zwyciezca...
Mam bardzo mieszane uczucia do Leonarda Di Caprio- nie lubie tej postaci, ale postanowilem zrobic wyjatek, ze wzgledu na postac ktora gra: Howarda Hughesa. Film jest w odbiorze dosyc latwy, typowa amerykanska produkcja, przesycona hollywodzkim stylem. Jednakze, w miare rozwoju akcji choroba Howarda jak i jego niepowodzenia, a tazke przeciwnosci z jakimi musi sie borykac sprawialy, ze coraz bardziej denerwowalem sie jego losami, tym czy podala, czy tez nie. W momencie przesluchan przez Komisje przypomnialy mi sie sceny z "Ojca Chrzestnego". Wtedy napiecie siegnelo zenitu, by opasc pod koniec: zakonczenie troche mnie rozczarowalo- czuc, ze chcialo by sie czegos innego. Mimo, ze podchodzilem z duzym entuzjazmem, ten opadl we wspomnianym momencie. Scorsese troche mnie zawiodl, nie jest to szczyt jego mozliwosci. Czas ktory przeznaczycie na ten film, nie bedzie straconym, ale mozna go zawsze lepiej wykorzystac- patrz alternatywne produkcje, ktore sa ciezkodostepne w kinach. Ogolnie w/g mojej oceny: 6,5/10. Czekam na kolejna ekranizacje zycia Howarda Hughesa.