Profil: mojobeat
Komentarze do filmów:
Doprawdy niezwykle spojrzenie na istotę istnienia, psychologiczne studium dwóch sióstr, eklektyczna i artystyczna katastroficzna wizja rodem z science-fiction, i oczywiście nihilistyczna depresja jako temat wiodący. Bez wątpienia podobał mi się tutaj pomysł, aktorstwo i realizacja, choć za kinem Larsa Von Triera nie przepadam. Ileż tu mamy wybitnych aktorów w drugorzędnych rolach. To niewątpliwie jeden z jego lepszych dzieł, które jest umiejscowione w zamku z ogrodem przypominającego symetrią nieco ten z "Ostatniego roku z Marienbad" Alaina Resnais. Wielki plus tego filmu to rola Kristen Dunst, odważna, intrygująca, która idzie jakby na przekór temu co robiła do tej pory. Komputerowe przetworzone sceny pewnie zapomnę, ale jej tajmnicza wykreowana postać na kanwie końcu świata na długo utknie mi w pamięci. Szkoda, że ten film nie wygrał Palme d'Or. Myślę, że mu się należał i to mimo pamiętnej głupoty reżysera. Trzeba koniecznie zaliczyć na dużym ekranie.
Film na pierwszy rzut oka niby prosty bez fajerwerków, a jednak wybitny. Idzie na przekór trendom z Hollywoodu i dobrze. Wiadomo było, że nie wygra żadnego Oskara. Pokazuję tą drugą Amerykę, o której mało wiemy lub nie przyjmujemy do wiadomości. Jennifer Lawrence jest idealna w tej roli jak i również John Hawkes w drugoplanowej. Warto na ten film się wybrać choćby po to, aby rozkoszować się świetnym zdjęciami i... slangiem, który używają bohaterowie, a którego czasami trudno zrozumieć.
Raczej przewidywalny i to od samego początku. Do tego bez fajerwerków i szczególnych aktorskich kreacji. Szkoda, reżyser pamiętnego "Życia na podsłuchu" niestety chyba poszedł tutaj na zwykłą komercję aby przypodobać się hollywoodzkim producentom. Powinien raczej uczyć sie od Herzoga, którego znakomity nieco odleciały ostatni film pt. "Zły porucznik" jest i kinem artystycznym i rozrywkowym.
Jak na debiut doprawdy rewelacja. To taki nowy Almodovar, ale z Montrealu. Biorąc natomiast pod uwagę, że Xavier Dolan nie ma żadnego formalnego filmowego wykształcenia, wręcz niesamowite. Ten film może troszkę jest niekiedy pretensjonalny i nie do końca do mnie przemawia, ale widać, że zrobiony od serca. Duchem jest w nim sporo z "Pianistki" Hanekego, tzn. pod kątem relacji matka - dziecko. Po obejrzeniu, można dość do wniosku, że żeby zrobić coś świeżego w kinie, wystarczy nie tylko niecodzienny talent, ale należy dodatkowo wynaleźć swój własny osobisty język filmowy (coś co u nas w rodzimym kinie raczej nikt jakoś nie portafi zrobić) i pamiętać, że jedyną regułą w robieniu filmów jest to, że nie ma żadnych reguł (jak mawia Jim Jarmusch). Definitywnie warto zaliczyć jako uzupełnienie drugiego filmu tego reżysera "Wyśnione miłości" ostatnio u nas wyświetlanego.
Świetna zabawa. Fatih Akin tym razem zrobił zwariowaną w duchu Kusturicy i post-modernistycznym podejściem jakby prosto od samego Wima Wendersa lekką komedię. Idealny film aby sobie nieco poprawić nastrój w naszej zimowej aurze. Genialna muzyka a zwłaszcza przerózne dziwaczne postacie z filmu długo pozostają w pamięci. Już nie mogę się doczekać jego kolejnego projektu.
Rewelacyjnie pomyślany koncepcyjnie film. Moim zdaniem o wiele lepszy od wspomnianej już "Incepcji", która tak naprawdę nic ważnego nie przekazuje. Zdjęcia w tym filmie są doprawdy nie z tej ziemi i niektóre sceny zapadają gdzieś głęboko w pamięć. Diane Kruger, która ostatnio wpadła w oko Tarantino, dopasowana tutaj idealnie. Podobała mi się również trochę bardziej wymagająca rola Sarah Polley. Świetna ścieżka, w którym jest w jednej scenie nawet kawałek The Pixies. No i mamy też małe zapożyczenie jakby rodem od Kieślowskiego - tzn. kolor wiodący przypisany każdej z trzech kobiet, które są obiektem miłości głownego bohatera. W każdym razie, to definitywnie jeden z tych filmów, do których trzeba po pewnym czasie znowu wrócić i zagubić się ponownie. Myślę też, że z czasem on będzie nawet zyskiwać.
Film niespodzianka. Zadziwiające jest jak niezwykle prezycyzjne jest przedstawiony odległy świat przyszłości. Ten film doprawdy da co nieco do myślenia, jest troche dziwaczny na swój sposób (świetny głos Kevina Spacey'ego jako komputera), ale i świetnie zagrany przez Sama Rockwella.To na nim opiera się ten film. Podobało mi się również, że cała stacja była ręcznie zbudowana w studiu, a nie bezpośrednio wspomagana przez komputerową grafikę. Dzięki temu zupełnie inaczej się go odbiera. Definitywnie warty obejrzenia, nawet jak nie koniecznie jest się fanem filmików science-fiction.
Raczej słaby. Jak się porówna do pierwszej części tej sagi, czegoś tu ewidentnie brakowało i trudno było utrzymać skupienie, co zawsze źle rokuje. Kristen Stewart jakby straciła trochę blasku, sama historia nieco źle koncepcyjnie opowiedziana. Myślę, że ten film może podobać się nastolatkom ale nic więcej. Szkoda, potencjał na pewno był. Jedynie ścieżka muzyczna do filmu całkiem niezła.
Definitywnie jeden z najlepszych filmów zeszłego roku. Świetnie zagrana (te niesamowite oczy Soledad Villamil), opowiedziana historia na kanwie trudnego okresu wojskowej dyktatury w Argentynie w latach 70-tych. Myślę, że nasza rodzima kinomatografia mogłaby się tutaj dużo nauczyć, jak zrobić genialny film, który pięknie pokazuje trudną rzeczywistość, bez niepotrzebnego patosu jako historię miłosną i kriminalną jednocześnie. Oskar wygrany z "Białą wstążką" zasłużenie. To w sumie taki film jakby z innej epoki. Duże brawa.
Jakoś mnie ten film nie powalił. Dobrze zrobiony, dopracowany w szczegółach, kriminał - dreszczowiec. Dwójka głównych aktórow pasuje jak ulał. Ale chyba warto raczej sięgnąć po same powieści Larssona. Choć z drugiej strony jak tak ma wyglądać kino masowe jako przeciw waga Hollywoodu, to ja jak najbardziej jestem za. To już jest coś.
Definitywnie najlepiej zrobiony film z serii o Harry Potterze. Akcja jest nieco wolniejsza niż w poprzednich odsłonach i przez to mamy czas choć trochę się zastanowić nad bohaterami. Sekwencja animowana jest po prostu genialna. Podobno Rowling koniecznie chciała aby Terry Gilliam reżyserował jednego z filmów o Potterze. Niestety oczywiście hollywodzcy producenci powiedzieli definitywnie nie. A szkoda, biorąc pod uwagę nietuznikowy zmysł wyobraźni ex-Monty Pythona. Mysłę, że nadawał by się bez dwóch zdań.
Nowemu filmowi Benta Hamera niestety trudno dorównać do pomysłowych "Historii kuchennych". Jest to nieźle wykombinowana historia z kilkoma wątkami, ale tak naprawdę nic poza tym. Opowiada o ludziach w podróży, próbujących do czegoś dotrzeć akurat w Wigilję. Niektórym się udaje innym nie. Może warto sięgnąć po powieść na kanwie powstał film?
Bracia Dardenne znowu potwierdzają, że mają wyjątkowy zmysł podejmowania trudnych tematów. Rola Arty Dobroshi w tym filmie jest doprawdy dość trudna i śmiała, i należą jej się spore brawa. Mamy w tym filime przede wszystkim dość ponury i beznadziejny obraz imigrantów w Belgii, przy czym twórcy jednak dają nam do zrozumienia, że mając w coś wiarę może przynieść jednak zbawienie. Wybitny film, który na pewno otworzy nie jednemu oczy.
Jak na debiut reżyserski, całkiem przyzwoity. Wprawdzie sama historia nie jest jakaś powalająca, ale brawa należą się za śmiałość podjętego tematu i zatrudnieniu w głownych rolach młodych dziewczyn naturszczyków - zwłaszcza, że jest tam doprawdy kilka ostrych scen. Niewątpliwie ten film daje sporo to myślenia i na pewno wywoła szerszą dyskusję. Niezły.
Niestety jak na potencjał kanadyjskiego reżysera, Atoma Egoyana ten film nie spełnia oczekiwań. Mając tak wybitnych aktorów jak Julianne Moore i Liam Neeson mogło by się wydawać, że dużo więcej nie trzeba. A jednak... Dla zainteresowanych polecam wielkie dzieło tego reżysera, czyli melancholijny dramat "Sweet Hereafter" (aka "Słodkie jutro") z młodziutką jeszcze wtedy Sarah Polley. Wystarczy powiedzieć, że autor powieści, na której oparty jest film stwierdził, że jest on o wiele lepszy od jego dzieła. "Chloe" w zasadzie można sobie darować.
Rewelacja i doprawdy zaskoczenie. Corbijn potwierdza, że świetnie pomyślany i wyreżyserowany "Control" o Ianie Curtisie nie był przypadkiem. Tutaj mamy z pozoru dość prostą szpiegowską historię, thriller, gdzie widać genialne operatorskie oko i kunszt twórcy. Długie niespokojnie czasami klaustrofobiczne ujęcia dają do myślenia. George Clooney jest tutaj w jednej z lepszych swoich ról plus mamy jeszcze mało znaną Violante Placido w roli obiektu jego zainteresowań. A jednak ten holenderski fotograf/reżyser jakiś sposobem z szwajcarską precyzją wydobywa to co istotne, jednocześnie robiąc z tego doprawdy dzieło sztuki, podobnie jak ostatnio Herzog w "Złym poruczniku", tzn. nie popadająć w hollywodzkie nudziarskie schematy. Jest kilka momentów w tym filmie, nie zdradzając szczegółów, gdzie doprawdy historia zatacza koło i zmienia siłę cieżkości. Wszystko w nim jest przemyślane w raz z ostatnim kliknięciem. Brawo.
Zadziwiający film. Może nie aż tak ciężki jak "Cztery noce z Anną", ale mimo wszystko niby nic tutaj specjalnego się nie dzieje a intensywność wrażeń jest dość mocna. To znowu takie męskie zanznaczone indiwidualizmem kino z pod jego gwiazdy. Nie wiem wprawdzie czy temu filmowi akurat należała się druga nagroda w Wenecji (Vincent Gallo wygrał zasłużenie), ale jestem pewien, że groteskowość, a zwłaszcza poczucie humoru musiało bardzo przypaść do gustu Tarantino, który przewodził jury. Skolimowski prawdopodobnie jest najbardziej niepolskim reżyserem z naszego kraju. I dobrze. Ten film tym bardziej mnie w tym fakcie utwierdza.
Film jest oparty o dość prosty scenariusz, z tych, które działają ze względu na głowne role aktorskie. Fajnie jest tutaj zobaczyć historię gdzie wszystko jest głównie oparte na aktorach w starszym wieku - czegoś co w naszym kinie bardzo ostatnio brak. Robert Duvall jest tutaj świetnie dopasowany jako dziwaczny i tajemniczy starzec mieszkający gdzieś na uboczu. Na początku historia przypomina klimatem nieco ekletyczny humor z wizji braci Coenów, ale potem przybiera bardziej poważny ton. Choć jednocześnie i bardziej przewidywalny. Oprócz Duvalla, mamy tu niezłą rolę Sissy Spacek oraz oczywiście Billa Murraya w roli szefa zakładu pogrzebowego. No i mam nawet polski akcent - muzykę do filmu pisał Jan P. Kaczmarek.
Film z rodzaju takich, do których się z chęcią często wraca. Wielki Ozu z niesamowitą precyzją podpatruje codzienne życie, jego cykle i niekończące się przemiany, jak i również nieustający konflikt tradycji z zimną nowoczesnością. Pod tym względem ten film jest aż nazbyt aktualny, zwłaszcza w naszych realiach i to mimo iż film ma już za sobą prawie 60 lat. Poprzez proste z pozoru sceny, statyczną kamerę jest u niego jakaś taka niepowtarzalna magia momentu, niezwykłość w samej ciszy, pustce i chwilach kiedy nic z pozoru się nie dzieje i wszystko toczy się swoim naturalnym biegiem. Warto dodać, że jego filmy również wspaniale działają na chandrę ponieważ Ozu próbuje nam powiedzieć, że wszelkie przeciwności losu należy przyjmować z akceptacją, godnością i zrozumieniem. Wielkie kino.
Ten film jest w zasadzie niezłą zabawą formą. Mamy tu scenografię i kolory jak z Almodovara, nastrój i ujęcia jak z Wong Kar Waia, historię jakby trochę wziętą z Francuskiej Nowej Fali no i nawet jest coś z Jarmuscha. Problem w tym, że ten film pod koniec wpada trochę we własne sidła. Dużo bardziej zapada w pamięć klasyczny już "Jules i Jim" Francois Truffaut'a czy pamiętne "Marzyciele" Bernarda Bertolucciego. Ale i tak ciekaw jestem następnego projektu tego młodego kanadyjskiego reżysera.
Kolejna niezła moralna opowieść Clinta Eastwooda. Ten film jest świetnie zagrany i przede wszystkim wyreżyserowany. Niesamowite jest to ile Eastwood potrafi wyrazić jednym cieżkim spojrzeniem lub komentarzem. W pewnym sensie jego rola to przedłużenie postaci kowbojów wagabondów z pamiętnych westernów Sergio Leone. Warto zaliczyć. Na pewno się nie będziecie nudzić.
W tym filmie jest zawarta cała niepowtarzalna magia kina Jeuneta. On zawsze tworzył gdzieś na boku francuskiego środowiska filmowego i chyba bardzo dobrze. Wprawdzie nie jest to może z tych jego najlepszych, ale i tak warty zaliczenia. Bliżej mu na pewno do "Miasta zaginionych dzieci" i "Delicatessen" niż "Bardzo długich zaręczyn" czy "Amelii". Ilość wymyślonych gagów i niezwykła scenografia wystarczy aby się na nim dobrze bawić. Są w nim nawet małe odnośniki do Chaplina i Felliniego, no i oczywiście świetni aktorzy, tacy jak Dany Boon czy Yolanda Moreau pamiętna z niedawnej genialnej "Serafiny".
Całkiem intrygujące spostrzeżenie na codzienne życie pewnej pary z Sarajewa, Może ten film nie jest tak dobry jak debiut tej reżyserki, "Grbavica", ale i tak robi spore wrażenie i jest warty zaliczenia na dużym ekranie. Jej debiut w zasadzie opowiadał o tym jak kobiety nie mogą się uwolnić od demonów przeszłości, tez z czasów wojny bałkańskiej. Ten film natomiast mówi o tym, że kobiety we współczesnej Bośni również walczą z nowymi demonami - czyli akurat w tym przypadku narastającym religijnym fundamentalizmem. Inteligentne i osobiste kino, z zadziwającą rolą młodej Zrinki Cvitešić, która gdzieś głęboko zapada w pamięć. Warto.
Bardzo słaby. Zastanawiające jest dlaczego aktorki tego kalibru zdecydowały się na ten akurat projekt. Trudno było usiedzieć w kinie, zwłaszcza kiedy film zaczynał przypominać coś w rodzaju marnej telenoweli. Przede wszystkim mamy tutaj zły scenariusz, montaż i reżyserię, no i aktorki które nie mogą pokazać pełen wachlaż swoich możliwości. W zasadzie ten film nadaje się do szkoły filmowej, aby pokazywać czego nie należy robić.
Porywający powrót starego mistrza do formy i przede wszystkim kina autorskiego. Urzekające Buenos Aires, a konkretnie jej stara enigmatyczna portowa dzielnica La Boca jest tutaj kanwą to opowiedzienia historii dwóch braci oraz ich rodzinnych sekretów. W tym filmie jest doprawdy wszystko co trzeba i przypomina on nieco konwencją dobrą sztukę teatralną. Przede wszystkim mamy tu niepowtarzalną atmosfera przekazana poprzez ponadczasowe czarnobiałe zdjęcia, niezwykłą muzykę, idealny wręcz montaż i zwłaszcza grę aktorów (genialny Vincent Gallo). Są w nim też małe smaczki, dla tych którzy Argentynę nieco lepiej znają lub przynajmniej odwiedzili. To taki film do obejrzenia bardzo późną porą w kinie i do przetrwawienia jeszcze później. Ponoć Coppola opierał się aż 30 lat aby w końcu napisać kolejny własny scenariusz. Doprawdy warto było na ten moment czekać.
Całkiem niezły thriller. Czyli mamy tutaj prawie sto minut ostrej jazdy non-stop, które działają. Efekty starczyłyby na trzy filmy tego rodzaju i tak myślę sobie, że wiele reżyserów z Hollywoodu powinno brać lekcje od australijskiego reżysera Phillipa Joyce'a. Myślę też, że rola Angeliny Jolie sprawdza się tutaj idealnie i przypomina nieco dynamiką genialną rolę Kevina Costnera w roli szpiega w pamiętnym, starym już filmie, pt."Bez wyjścia" ("No way out"). Choć oczywiście tam nie było tylu efektów specjalnych. Cieszy też że Hollywood w końcu przypomniał sobie o Danielu Olbrychskim, który moim zdaniem jest pod wieloma względami polską wersją Roberta Redforda. Jego postać wprawdzie jest tutaj tylko w kilku scenach, ale jest szalenie wyrazista i istotna. Oby znowu miał się okazje niebawem pokazać za oceanem.
Ta lekka, przyjemna i niekiedy dość zabawna francuska romantyczna komedia pokazuje, że w zasadzie to we Francji teraz robi się lepsze bardziej kreatywne kino masowe od tego z Hollywoodu. Roman Duris świetnie się sprawdza w roli amanta na żądanie, ale to zjawiskowa Vanessa Paradis jest tutaj osobą, która gra pierwsze skrzypce - i to mimo iż te ich role nie są z tych bardzo wymagających. Myślę, że bez jej specificznej osobowości na ekranie ten film byłby dość przeciętny, z takich, które się raz ogląda i szybko zapomina. A tak mamy teraz przynajmniej skrytą nadzieję, że będzie się ona cześciej pojawiać na dużym ekranie. Oby.
W końcu mega-produkcja science-fiction choć trochę dla osób myślących. Historia na swój sposób przypomina jedną wielką łamigłówkę, a może właśnie labirynt - czym bardziej się wydaje, że jest się końca rozwiązania tym bardziej się oddalasz - jak to zwykle bywa u tego reżysera. Ponoć Chris Nolan pracował już nad tym scenariuszem podczas pracy nad słynnym "Memento" i robił poprawki przez następne sześć lat... W każdym razie są tutaj smaczki dla fanów np. "Łowców Androidów" czy filmów z Bondem. Do tego świetnie dobrana obsada: Marion Cotilard, Ellen Page i oczywiście genialny Di Caprio, który gra z dość podobną psychologiczną intensywnością jak w niedawnej równie niepokojącej i enigmatycznej "Wyspie tajemnic" Scorsese. Zakończenie też idealne bo w zasadzie otwarte na własną intepretację. Warto zaliczyć nawet kilka razy, ale uwaga, tylko na bardzo dużym ekranie.
Czasami zdarza się film, który umiejętnie wymyka się ocenom i znanym schematom. Tak właśnie jest w tym przypadku gdzie psychologiczny i społeczny obraz dobrze prosperującej pary z Niemiec na wakacjach tak naprawdę służy opowiedzeniu o istocie miłości. Mamy tu więc psychologiczne gry duchem wzięte z "Noża w wodzie" Polańskiego oraz niepokojący zarys emocjonalny bohaterów ujęty w kadrach jakby prosto ze słynnej "Przygody" Antonioniego. Inteligentne i wymagające kino, które dotyka sedna miłości. Brawo.
Jak na ostatnie dzieła Kolskiego, całkiem niezły. Moim zdaniem film jest o wiele bardziej enigmatyczny i lepiej pomyślany aniżeli "Alfonia i pszczóły". Czyli mamy tu jak zwykle troszkę magicznego realizmu, jak z klasycznych już pamiętnych dzieł reżysera. Oczywiście wybijają się na pierwszy plan świetne zdjęcia oraz sama fabuła na bazie kilku luźno powiązanych opowiadań Odojewskiego. Widać tradycje operatorskie reżysera, jak zwykle. Uwagę też zwraca tutaj subtelna rola Agnieszki Grochowskiej z drugiego planu. Tak więc warto zaliczyć ten film na dużym ekranie, choćby aby przeżywać jeszcze bardziej zdjęcia i samą magiczną scenografię.
Kto zna twórczość braci Coen, będzie się zapewne identyfikował z daremną próbą odnalezienia sensu w ludzkim istnieniu, z którym borykają się z reguły głowni bohaterzy ich filmów. Tak jest i w tym wypadku. Jest jak zwykle dość śmiesznie, choć nie w tak bezpośredni sposób jak na przykład w ostatnim "Tajne przez poufne", no i tym razem bez udziału wielkich gwiazd. Ewidentnie jest to próba na bardziej filozoficzne spojrzenie braku porządku w naszym codziennym życiu. To chyba jeden z ich bardziej osobistych filmów - rozgrywa sie gdzieś na przedmieściach Minneapolis w gronie żydowskiej społeczności, gdzie obaj sie wychowali.
Jeden z lepszych filmów Jane Campion. Idzie jakby pod prąd tego co można się spodziewać w kostiumowych filmach biograficznych. I bardzo dobrze. Widać, że ewidentnie scenariusz bazuje na listach miłosnych Keatsa, ale ta historia w zasadzie bardziej opowiada historię samej Fanny - w głównej roli mamy tu australijską aktorkę, Abbie Cornish, która jest tutaj przynajmniej tak dobra i przekonywująca jak Kate Winslet w swoich wielu kostiumowych rolach. Niezwykle rzadko się zdarza we współczesnym kinie, aby niektóre sceny tak pięknie oddawały zmysłowe piękno chwili i emocjonalnego stanu ducha głównych bohaterów. To są istne perełki. Niestety, polskie tłumaczenie niepowtarzalnej poezji Keatsa recytowanej tu i ówdzie jest po prostu koszmarne i przez to ten film bardzo dużo traci z uroku, zwłaszcza u tych nie władających dobrze po angielsku.
Niezły. Początek trochę sie wprawdzie dłużyl ale potem jest już lepiej. Wątki z Latitią Castą (jako Brigit Bardot!) i pamiętną i niestety nieżyjącą już Lucy Gordon, jak najbardziej się bronią. Czasami filmy o charyzmatycznych outsiderach i kontrowersyjnych, tragicznych osobistościach najlepiej sprawdzają się w konwencji nie na bazie faktów, ale właśnie powstałych historyjek i legend. Taki jest właśnie ten film. Trochę jak komiks pełen surrealistycznych zdarzeń i jednocześnie ciągle jako hołd dla całokształtości. Co ważniejsze on działa bo nie próbuje nic udowodnić na siłę. Przypomina nieco punktem odnieśnienia ostatni niezły film o Dylanie, "I'm Not There".
Ponoć Allen trzymał scenariusz tego filmu przez wiele lat w szufladzie. Warto było czekać przynajmniej na to, aż pojawi się taka nowa osobowość jak młodziutka zjawiskowa Evan Rachel Wood. Myślę, że dużo o niej usłyszymy. Dodatkowo Larry David, czyli komik/aktor/producent który zmienił istotę seriali komediowych w Stanach (u nas raczej w ogóle nie znany), idealnie sprawdza się jako kolejne przedłużenie Allena na dużym ekranie. Moim zdaniem to najlepszy jego alter-ego od czasu pamiętnej roli Kennetha Branagh. I to mimo iż Larry David, powiedzmy sobie szczerze, nie jest szczególnie dobrym aktorem. Jako uzupełnienie polecam objerzenie jego serialów "Seinfeld" czy ostatnio "Pohamuj entuzjazm". Może to nie jest wybitny Allen, ale ciągle jest zabawnie i ewidentnie jest on w formie.
Definitywnie film objawienie. Zrobiony troche w surowym i klaustrofobificznym stylu pamiętnej "Klasy", też z Francji. Z jednej strony pokazuje jak i skąd rodzi się zło w głównym bohaterze, ale z drugiej pokazuję zaradność i zdobywanie doświadczenia w trudnych więzięnnych warunkach. W pewnym sensie bohater ma tutaj dużo wspólnego z pamiętną główna postacią z "Taksówkarza" Scorsese, Tahar Rahim to taki francuski De Niro arabskiego pochodzenia, świetnie widać w nim dwuznaczność i przemianę. Warto ten film zaliczyć choćby własnie dla tego aspektu.
Ten film był objawieniem na zeszłorocznym festiwalu filmowym Sundance i pewnie dzięki temu do nas zawitał. I dobrze się stało. To takie inteligentne spojrzenie na istotę miłości. Przede wszystkim mamy tu niezły i dość inteligentny scenariusz, świetną ścieżkę muzyczną oraz dobrze dobraną obsadę - zwłaszcza Zooey Deschanel tutaj pasuje jak ulał. Deschanel posiada jakąś taką niepowtarzalną słodkość, naturalność i ciepło jak wielkie muzy francuskiej Nowej Fali. Film do kupienia i do ponownego obejrzenia zwłaszcza jak się ma nagle chandrę, np. spowodowaną sprawami sercowymi. Dodatkowo jak w filmie występują kawałki The Smiths, covery/wersje karaoke Pixies czy The Clash to to chyba powinno wystarczyć na zachętę.
Ta nieco odleciała komedia ewidentnie aspiruje klimatem do pamiętnego "Big Lebowski", choć do specifycznego humoru braci Coen mu jednak trochę brakuje. Zdecydowanie jest tu za mało inteligentnie, choć są w nim momenty godne uwagi. Dużym plusem filmu jest oczywiście obsada: Bridges, Spacey, McGregor i Clooney. Jak udało się zebrać tylu aktorów? Niestety sam film trochę nierówny. Jest to przykład, że nawet mając taki dziwaczny pomysł na film, tzn. z prawdziwego zdarzenia, które jest nie do uwierzenia - nie gwarantuje końcowego sukcesu. Tak więc, można się na niego wybrać, ale nie należy spodziewać się za wiele. Zdecydowanie dla niewymagających.
Moim zdaniem ta ostra krytyka tego filmu trochę przesadzona. Nie jest aż tak źle. Wprawdzie nie wszystko w tym przerobionym z broadway'owskiego musicalu trzyma się kupy, np. ewidentnie brakuje dobrego rytmu akcji i muzyczne numery pomimo świetnych zdjęć, montażu i oczywiście obsady nie do końca działają jak trzeba. Ale... np. już sceny rozgrywające się między Day-Lewisem i Penelope Cruz, i Nicole Kidman oraz (zwłaszcza!) z Marion Cotillard całkiem niezłe. Zapadają w pamięć a to już jest coś. Trudno się zresztą dziwić, że po tym filmie sam Woody Allen zaproponował Cotillard rolę w swoim nowym filmie. W "Nine" widać dobry instynkt Anthoniego Minghelli, który pracował przy scenariuszu. W każdym razie, kto świetnie zna "8 1/2" Felliniego od razu wyłapie pewne smaczki. Kto jego twórczości jeszcze nie zna, może w końcu po niego sięgnie. Najwyższy czas.
Po obejrzeniu tego filmu, miałem wrażenie jakbym oglądał kolejną wersję pamiętnego "Kłamca kłamca" z Carrey'em - w zasadzie pomysł jest ten sam. Niestety, tutaj czegoś ewidentnie brakowało, zwłaszcza aż nadto schematycznym scenariuszu. Jedynym dużym plusem tej komedii jest zjawiskowa Zooey Deschanel (kto ją pamięta ze świetnego "U progu sławy" czy ostanio z "500 dni miłości"?). Czasami tak się zdarza, że jedna intrygująca aktorka w filmie potrafi zmienić oblicze filmu na dużo lepsze. W każdym razie, ten jest tak na jeden raz.
Ten urzekający i bardzo prosty w sumie film jest dobrym przykładem na to jak idealnie dopasowana głowna rola (patrz: rewelacyjny debiut młodziutkiej Carey Mulligan) wraz z poprawną reżyserią Scherfig zupełnie wystarczy na zrobienie czegoś co ewidentnie wysuwa się ponad przeciętność. Zasługą jest tu również nieźle pomyślany scenariusz. Myślę, że dobrym wyznacznikiem sukcesu danego filmu jest ile jest w nim scen zapadających nam głeboko w pamięć. W przypadku "An Education" nie ma z tym żadnego problemu. Jest tu i śmiesznie, i wzruszająco i nawet błyskotliwie. W każdym razie polecam obejrzenie tego filmu wraz z innym, ostrzejszym w przekazie i poważniejszym, "Fish Tank", opowiadającym o dzisiejszych czasach, który w gruncie rzeczy też jest o tym samym. Czyli o dorastającej młodej nastolatce szukającej swojej szansy w życiu.
Świetny pomysł na film science-fiction zrobiony małymi kosztami bez użycia znanych aktorów dowodzi, że warto czasami podjąć ryzyko i mieć mentora takiego jak Peter Jackson. Siłą tego filmu na pewno jest styl ukazywania rzeczywistości, coś jakby na wskroś pseudo-dokumentalnego wziętego z wiadomości CNN. Dodaje to realizmu i buduje niesamowite napięcie. Niestety mimo iż pierwsza połowa filmu jest całkiem niezła, druga wpada w typową pułapkę filmów akcji tego rodzaju. A szkoda. Film mimo dość niesmacznego tonu i obrazów, i tak daje sporo do myślenia o sytuacji np. nielegalnych imigrantów i problemach, które się za tym kryją. Warto ten film zaliczyć, choć na pewno nie polecam dla każdego.
Film moze nie wybitny, ale na pewno bardzo inteligentny, prowokacyjny i sklaniajacy do myslenia. Na pewno wywola on troche kontrowersji i bedzie dobrym tematem do debat. To rzadkosc w filmach tego pokroju, tzn. epickich mega produkcjach opowiadajacych o czasach antycznych. Ten film w zasadzie opowiada o zagrozeniu i samych skutkach religijnego fundamentalizmu oraz przede wszystkimi o roli niezaleznych i nowoczesnie myslacych kobiet w patriachialnym swiecie. Cos tematycznie bardzo na czasie. Alejandro Amenabar udowadnia, ze jest doprawdy godnym uwagi rezyserem, ktory zreszta do tej pory ciagle nie zaliczyl zadnych wpadek. Dodatkowo mysle, ze to z jakim kreatywnym podejsciem i precyzja zportretowal autentyczna i tragiczna jednoczesnie postac Hypatii, jest duza zasluga aktorki Rachel Weisz, ktora ma w sobie jakas taka naturalna gracje, inteligencje, sile i szlachetnosc, W kazdym razie uwazam, ze sam Francois Truffaut na pewno bylby z tego filmu dumny. Obowiazkowo do zaliczenia i przetrawienia.
Niestety film lekki i jakby bez ducha. Czegos mi w nim brakowalo. Jessica Biel wprawdzie blyszczy, ewidentnie pasuje tu do swojej roli, ale juz np. Colin Firth kompletnie zle obsadzony. Ciekawe zdjecia oraz szereg smiesznych sytuacji/gagow w brytyjskim wydaniu to moim zdaniem stanowczo za malo. Mysle, ze niestety niektorych moze ten film troche znudzic.
Bez watpienia najsmieszniejszy i najbardziej udany film Kevina Smitha od czasu slynnych "Sprzedawcow". Mamy tu przede wszytkim zabawne i dziwaczne postacie, genialne rubaszne dialogi, ktore tylko mogly wyjsc od kogos pokroju Smitha, no i sama historia w sobie jest swietnie pomyslana. W ilu komediach mamy w obsadzie prawdziwa gwiazde porno. Moze nie film dla kazdego, ze wzgledu na ilosc plugastw, ale na pewno warty zaliczenia.
Przyklad jak mozna zrobic niezwykle przekonywujacy film o wojnie, przy bardzo maly kosztach. Wystarczy swietny pomysl, osobiste przezycia i troche talentu. Klaustrofobiczne zdjecia idealnie oddaja ciagle napiecie i psychologiczny profil glownych bohaterow. Podobnie jak w niedawnym "Walcu z Baszirem" ten film zapewne jest sposobem rezysera na radzenie sobie z przezytymi urazami wojny jako zolnierz. Film w pewnych momentach trudny to przetrwienia, ale mysle, ze niezwykle wazny. Nagroda na festiwalu filmowym w Wenecji calkowicie zasluzona.
Niesamowita historia o czlowieku, linoskoczku z Francji, ktory mial szalencze marzenie i go spelnia, choc trudno w to do dzisiaj uwierzyc.Ten dokument jest swietnie opowiedziany i niezwykle umiejetnie buduje napiecie do kulminacyjnego wyczynu. Wlasciwie jest to opowiesc o tym, ze czasami warto podazac za swoimi marzeniami, nawet tymi najbardziej odlotowymi, ktore wydaja sie kompletnie niemozliwe do spelnienia. Wielki dokument.
Film wojenny objawienie, ktory zmieni moim zdaniem w jaki sposob bedzie sie krecilo filmy tego typu. Wedlug mnie ma on dziesiec razy wiecej akcji i napiecia niz swietny swego czasu "Helikopter w ogniu" Ridleya Scotta. Mamy tu przede wszystkim genialny scenariusz, ktory swietnie przekazuje portrety psychologiczne glownych bohaterow, popis aktorski, no i idealne zdjecia i montaz. Przy czym ten film wyglada jak dokument. Mysle, ze rezyserka, byla zona Jamesa Camerona powinna dostac za niego kilka Oscarow.
Doprawdy nie rozumiem calego tego szumu wokol filmu, jego pochwal i ostatnich nagrod. Film wprawdzie jest calkiem niezlym thrillerem troche w duchu Hitchcocka z czarnym humorem w typowym wydaniu jak to u Polanskiego, ale nic poza tym. W Hollywoodzie powinni sie od niego uczyc. W kazdym razie, jak na niego to raczej przecietny film, na pewno troche przypomina "Frantic", "Smierc i dziewczyne" i "Dziewiate wrota" razem wziete. Ciekaw jestem jak bylby przyjety przez krytykow/publicznosc gdyby nie bylo jego aktualnych problemow w zyciu osobistym. Jest to godny uwagi film, ale nie zachwyca.
Takie filmy w Stanach powstaja bardzo rzadko. Jason Reitman po genialnym "Juno" znowu zrobil prosty, ale podejmujacy trudny temat film (tym razem rynek pracy i zwolnienia w spowolnionej amerykanskiej gospodarce) ktory jednoczesnie jest szczery, na swoj sposob bardzo smieszny. Dialogi sa niekiedy doprawdy genialne, a gra aktorow niezla. Nawet widac kilka zapozyczen ze slynnej "Amelii". To takich filmow chetnie sie od czasu do czasu podwraca. Warto.
Swietnie dopracowany film z kilkoma scenami, ktore gleboko zapadaja w pamiec. Sam temat filmu, ktory podejmuje sie tematu walki wiezniow politycznych IRA w Anglii, jest trudny i zarazem mocny w przeslaniu ale wazne, ze ta opowiesc oparta na prawdziwych faktach powstala. W kazdym razie, nie film dla kazdego.
Naprawde swietny i bardzo przekonywujacy film, ewidentnie utrzymany w duchu tworczosci Kena Loucha, opowiadajacy o perypetiach trudnej nastolatki, ktora probuje sie jakos odnalezc w ciezkich warunkach. Mamy tutaj na pewno wielkie objawienia w osobie genialnej Katie Jarvis, to jej debiut aktorski, gra rewelacyjnie glowna bohaterke, oraz rowniez rezyserski Andrei Arnold. W sumie mozna powiedziec, ze ten film jest jakby troche taka brytyjska wersja pamietnego filmu Roberta Glinskiego "Czesc Tereska" - tak jak i w tamtym przypadku, odtworczyni glownej roli wychowala sie w podobnych do filmu trudnym srodowisku spolecznym. Z tym, ze "Fish Tank" jest o wiele lepiej obmyslany, zagrany, i jest ogolnie bardziej przekonywujacy. Momentami ten film dostarcza naprawde dosc intensywnych wrazen poprzez duze emocjonalne napiecie w kilku scenach - zwlaszcza kiedy spirala bohaterki, w ktorej sie znajduje zatacza kolo i coraz bardziej sie komplikuje. Duze brawa. Nie przegapcie!
Kolejny zaskakujacy film z Iranu. Z pozoru przypomina slawna "Przygode" Antonioniego, tez mamy kobiete nad morzem ktora tajemniczo znika. Jednak tutaj porownania sie definitywnie koncza. O ile u Antonioniego wszystko jest enigmatyczne i sprowadza sie do oddania kondycji wspolczesnego czlowieka, a zwlaszcza nieumiejetnosci nawiazywania wiezi emocjonalnych, to w przypadku Farhadi bardziej chodzi o naszkicowanie psychologicznego portretu glownych bohaterow, srodowiska w ktorym zyja oraz zwlaszcza pokazanie roli kobiet w tym kraju. Swietne oko rezysera i bardzo swieze kino, akurat takiego jakiego nam trzeba. Brawo.
Wiecej niz poprawny film i widac, ze zrobiony prosto od serca. Obok "Rewersu", moim zdaniem, najwieksze objawienie zeszlego roku w naszym rodzimym kinie. Mysle, ze mozna go smialo pokazywac za granica. Trudno sie zreszta dziwic ze walczy niebawem na festiwalu Sundance o glowna nagrode. Jest prosty w przeslaniu, jednak przekazuje bardzo duzo o tamtych okresie naszej historii, oczami mlodego chlopaka. Musze teraz koniecznie siegnac po poprzedni film rezysera. Warto zobaczyc.
Natknalem sie na ten film przypadkiem ostatnio na kablowce i szczerze mowiac nie spodziewalem sie po nim wiele, biorac pod uwage ilosc medialnego szumu ktora on wywolal. Jednak mimo przewidywalnej historii autorki Meyer, ktora zreszta bardzo duzo zawdziecza a raczej kopiuje z ksiazek Charlaine Harris, warto bylo go obejrzec. Chyba zdecydowanie odstaje przede wszystkim niepokojacy klimat alienacji i uczuc nastolatkow, dodatkowo niezle sa zdjecia w pieknych plenerach i dobrze dobrana nieco nietypowa muzyka, ktora nie przytlacza. Natomiast casting Kristen Stewart byl perfekcyjnym posunieciem. Ta mloda aktorka przypomina w tym filmie nastoletnie role Winony Ryder. Jest bardzo przekonywujaca, swietnie dopasowana do Roberta Pattisona i po prostu trudno ja zapomniec. Oby dalej sie rozwijala i grala w nowych filmach.
Wszyscy zapewne zapamietaja ten film w kontekscie ostatniej roli Heatha Ledgera, jednak moim zdaniem jest to jeden z bardziej udanych wybrykow wyobrazni Terry Gilliama ostatnich lat. Milosnicy Monty Pythona beda zadowoleni, jak i rowniez Ci ktorzy lubia fantasy czy czarny kriminal. Swietna klimatyczna rola Toma Waitsa w roli diabla (oby czesciej pojawial sie na ekranie) no i dodatkowo jeszcze Johnny Deep, Jude Law i Colin Farrell. Warto sie wybrac i pozwolic poniesc sie wyobrazni.
Ten film jest przykladem, ze w porownaniu z pelna komputeryzacja np. "Sin City" i podobnych mozna zrobic cos co sie duzo lepiej oglada. Swietne zdjecia, klimat nawiazujacy do klasycznego mrocznego kryminalu, i dwie aktorki z Ukrainy (wchodzace gwiazdy) w obsadzie raczej wystarcza na dobra zabawe.
Avatar na pewno przejdzie do histori jako ten, ktory przyblizyl na nowy sposob ogladanie i przezywanie filmow na duzym ekranie. Wprawdzie sama historia jest przecietna i do przewidzenia, i tak ten film jako science-fiction/przygodowy wypada duzo lepiej od wszystkiego co ostatnio w tej kategorii wychodzi. Prawie trzy godziny mijaja szybko, a to dobry znak. W sumie opowiesc jest chyba rodzajem kosmicznego westernu, ktory tez nawiazuje tez do epickich filmow wojennych o Wietnamie. No i mamy w filmie tez bezposredni uklon w strone ruchu antyglobalistycznego i nurtu etno. Choc nie dziwi mnie, ze zachodnia lewica raczej przyjela ten film chlodno.
Ten film ma rytm i nawet cos bardziej ze sztuki teatralnej. W zasadzie nie widzimy w nim zadnej akcji, i wszystko rozgrywa sie w dialogach miedzy glownymi protagonistami. Mimo wszystko film przykuwa uwage, glownie za sprawa swietnego duetu Meryl Streep (jak zawsze) i genialnego Philipa Seymoura Hoffmana (jeden z najzdolniejszych aktorow swej generacji). Ci aktorzy idealnie pokazuja jak mozna grac za pomoca drugiego aktora. Warto zaliczyc.
Swietnie dopracowany scenariusz, zdjecia i scenografia. Najbardziej przekonywujaca w filmie chyba Malgorzata Kozuchowska i raczej glownie dla nie warto zaliczyc ten film. Osobiscie wole jednak bardziej debiut Magdy Piekorz "Pregi", ktory mna wstrzasnal jak dawno zaden film.
Film poprawnie zrobiony, ale bez tego czegos co mogloby ten film jakos wyroznic. Jest to w sumie bardzo prosta historia wzieta ponoc z autentycznych wydarzen. Ogolnie mowiac, czegos mi w tym filmie brakowalo, np. zaangazowania do jednej z glownych rol Henryka Golebiewskiego. Pasowal by idealnie i pewnie dodal nute autentyzmu. Film raczej do obejrzenia na jeden raz.
Niestety Ozon ewidentnie bez formy. Mialem wrazenie jakby do konca nie wiedzial co z tym tematem zrobic. Biorac pod uwage, ze ma za pasem kilka dosc dobrych filmow np. "8 Kobiet" (zgromadzic tyle wybitnych francuskich aktorek w jednym filmie, to juz jest cos...) czy np. "Basen", tutaj czegos bylo brak. Film, niestety, do obejrzenia na wlasna odpowiedzialnosc.
Wybitny film o istocie zla - skad ona sie wywodzi i jakie zlowieszcze moze miec konsekwencje w przyszlosci. Podobnie jak na przyklad w slynnej "Przygodzie" Antonioniego, nie jest wazny rozwiklanie zagadki/zagadek, raczej przedstawienie pewnego zagadnienia. W kazdym razie, jest to swietnie sfilmowany film w zimnej, przestrzennej czarno-bieli, ktora ewidentnie dodaje do chlodu wewnetrznego glownych bohaterow wioski, tych mlodych i starszych. Widac tu wielki intuicyjny zmysl i warsztat rezysera. Ktory to juz zreszta raz? Z pewnoscia jest to jeden z najlepszych filmow tego roku. Zlota palma w Cannes zasluzona. Ten film trzeba po prostu przezyc na duzym ekranie i przetrawic potem na spokojnie.
Calkiem niezly. Ni to czarna kryminal, dramat, ni komedia czy historia milosna. Zwlaszcza tercet Buzek/Polony/Janda idealnie tutaj wspolgra i jest glownym atutem filmu. Dobrze, ze aktorki takiego formatu maja w koncu jakies przyzwoite role na duzym ekranie. Ewidentnie film dopieszczony, co u nas jest raczej rzadkoscia. Widac to w detalach, zabawa forma czyli zdjecia Marcina Koszalki zasluguja na uwage i filigranowa, zapadajaca w pamiec scenografia. Mozna zreszta chyba dodac ze mocno stylizowany okres konca lat 50 i poczatku 60 chyba nigdy nie wyjdzie w kinie z mody. Jest to moim zdaniem niekonczace sie zrodlo pomyslow - tyczy sie to nie tylko naszej kinomatografii. Dobrze, ze w koncu ktos to u nas zauwazyl i potrafil zlapac do tego dystans. To juz cos.
Podobnie jak np.swietni "Kumple" czy pamietny "Elling", jest to kolejny film ze Skandynawii, ktory wpisuje sie w kanon o samotnikach, ekcentrykach nie do konca przystosowanych do zycia. Chyba nikt nie potrafi tak umiejetnie to przedstawiac - z dystansem, zawsze patrzac z przyjaznym okiem na bohatera i balansowac miedzy smutna rzeczywistoscia i absurdalnym humorem. Lancowal bym ten film jako klasyczny film drogi, taka sniezna wersje "Prostej historii" z okolic kola polarnego (no prawie...). Do dziel Jarmuscha i Karusmakiego byl raczej jednak nie porownywal.
O dziwo, calkiem smieszna i lekka komedia. Inne filmy o agentach specjalnych powinny brac z tego filmu lekcje jak sie robi gagi, efekty, dowcipne dialogi, itd. Kto mial okazje widziec orginalny serial z konca lat 60-tych, na pewno bedzie zadowolony. Moze tez i dlatego, ze sam Mel Brooks tutaj sluzyl rada na planie? W kazdym razie, Steve Carell idealnie wpasowany w role fajtulopowatego szpiega, glownego bohatera. Anne Hathaway wyrasta powoli na najlepiej zapowiadajaca sie aktorke mlodego pokolenia zza oceanu. Tutaj moze nie miala pola do popisu, ale kto widzial ostatnio "Rachel wychodzi za maz" wie o czym mowie. Jest ona z tych rodzaju aktorek, ktorych dawno tam nie bylo - ma wszystkie stosowne atuty. Zreszta teraz zobaczymy ja w drugoplanowej roli u Tima Burtona, a niebawem wcieli sie w sama Judy Garland. Aha... W tym filmie mamy tez epizodyczna role Billa Murraya na deser.
Doprawdy niezwykly film. Podobnie jak np. "Andrei Rublow" Tarkowskiego, dotyka on istoty i tajemnicy tworzenia, co w kinie raczej jest ostatnio rzadkoscia. Przy czym robi to bardzo prostymi srodkami, z absolutnie niesamowita rola Yolande Moreau, aktorki kameleon. Ona ta charzymatyczna kobieta wizjonerka po prostu jest. W filmie dialogi sa sprowadzane absolutnie do minimum, nie ma tez typowych specjalnych efektow operatorskich, ktorych ostatnio duzo w filmach roznego typu. Trudno sie tez dziwic, ze ten skromny film o niebywalej malarce z ponadczasowym talentem zostal we Francji dostrzezony i nagrodzony. W kazdym razie szkoda, ze w Polsce nie istniala postac jak Seraphine. Pewnie mozna by w nim obsadzic nasza Anne Dymna i Marka Kondrata. Pasowali by idealnie.
Dosc poprawnie zrobiony film prze Arriage (ktory do tej pory raczej pisal dla Inarritu), z jedna z niewatpliwie lepszych rol Charlize Theron ostatnio, plus Kim Bassinger na deser. Zreszta duza zaleta tego filmu jest wlasnie umiejetnie skonstruowany scenariusz gdzie rozne przeplatajace sie watki, niczym puzle, skladaja sie w koncu w calosc. Juz to dobrze znamy z filmow wlasnie Inarritu (gdzie Arriaga pisal scenariusze), jak np. "Amorres Perros" czy "Babel", ale ten film, o dziwo, i tak robi spore wrazenie. Wybija sie tu tez rola Jennifer Lawrence. Jeszcze o niej na pewno uslyszymy.
Film rewelacja. Ni to dokument, ni pelnometrazowa bardzo osobista etiuda. Na poczatku wprawdzie troche trudno w niego wejsc, ale z czasem wszystko nabiera sensu. Guy Maddin wlasciwie wymyslil tutaj nowy jezyk kina, swoj wlasny, nieco eklektyczny, zapozyczajacy z wielu trendow z innych epok. No i kto by pomyslal, ze o miescie Winnipeg, na kanwie wielu archiwalnych materialow, mozna zrobic tak zadziwiajacy i osobisty obraz Brawo.
Raczej niewypal. Zdecydowanie za dlugi, i to o dobre 40 minut, i jakis taki senny. To co jest nam znane z kina autorskiego Almodovara tutaj bylo za malo wyeksponowane. Nawet wybitny operator znany z filmow Anga Lee i Inarritu tutaj nie pomogl. Truffaut z pewnoscia umial lepiej przedstawiac piekno kobiet, Fellini zmagania z wlasna tworczoscia a Lynch przekazac nute niewytlumaczalnej tajemniczosci. Radze siegnac po tych mistrzow i z tym filmem dac sobie po prostu spokoj.
Kolejny calkiem przyzwoity i sympatyczny film Jana Hrebejka, ktory bawi, i jednoczesnie daje do myslenia. Opowiada historie Oskara (granego przez znanego nam Jiri Machacka), ktory, powiedzmy szczerze, ma problem z okresleniem czego tak naprawde chce jako trzydziestoparolatek. Jest to jakby przedluzenie motywow z "Samotnych" i "Niedzwiadka", choc blizej mu raczej do tego drugiego.
Wprawdzie nie jestem specjalnie wielkim fanem tworczosci Tarantino, ale ten film oglada sie raczej przyjemnie, z przymrozeniem oka. Swietnie zagrana rola Christopha Walza powinna wystarczyc jako zacheta - nagroda najlepszego aktora w Cannes mu sie nalezala. Ale mamy oczywiscie jeszcze kilku wybijajacych sie europejskich aktorow mlodszej generacji tak jak urocza Melanie Laurent czy znany nam Daniel Bruhl. No i zabawna rola, a raczej parodia Brada Pitta. W sumie kilka fajnie pomyslanych scen, zabawnych dialogow jak to u niego, mysle wystarczy, aby ten film stal sie najbardziej kasowym filmem Tarantino do tej pory.
Najogolniej mowiac bardzo duze nieporozumienie, wrecz wstyd, ze ten film wygral glowna nagrode w Gdyni - gdzie akurat bylo kilka o wiele lepszych filmow. Scenariusz mial potencjal i az sie prosil o jakies bardziej smiale i zapadajace w pamiec sceny. Niestety glowni bohaterowie zupelnie sztuczni, zle poprowadzeni, sceny np. te milosne zenujace i bardzo banalne. Jedyny bardzo plus to osobowosc Svetlany Khodchenkovej na ekranie. Niezwykla i po prostu bardzo urzekajaca. To glowny powod, ze na tym filmie dotrwalem do konca.
Dla tych nieznajacych tworczosci Wendersa, jest to moim zdaniem dobra okazja aby sie z nia zaznajomic. Bywal wprawdzie w lepszej formie, ale tym filmem nie schodzi ponizej pewnego poziomu. Przyklad jak mozna zrobic film w pewnym sensie pod prad tego co sie aktualnie dzieje w kinie i ciagle z wlasna wizja. Plus swietna muzyka, zdjecia no i aktorzy, np. zjawiskowa Giovanna Mezzogiorno czy troche straszny Dennis Hopper. Widac rowniez ze Wenders podczas krecenia tego filmu byl bardzo przejety smiercia Bergmana i Antonioniego. Mysle, ze to tylko dodaje temu obrazowi dodatkowej atrakcyjnosci, jako ze temat smierci i milosci przewija sie tutaj pod kilkoma postaciami. Tak wiec polecam ten film - warto go obejrzec zwlaszcza bardzo pozna pora.
Niestety, moim zdaniem totalna porazka. Ogladalem ten film z lekkim niesmakiem. Jakiekolwiek porownywanie tego filmu z Bergmanem to jakies kompletne nieporozumienie. Najwiekszy blad filmu to skoncentrowanie sie glownie na poszkodowanej zonie i jej stronie ich wspolnego dramatu. To az nazbyt latwe. Moim zdaniem o wiele ciekawszym pomyslem na film bylo by blizsze spojrzenie na samego meza, ktory byl donosicielem. I to co z nim moglo sie dziac jaki wyszedl ze szpitala. Niestety, film wpada w typowe schematy. Osobie, ktora napisala ten slaby scenariusz radze obejrzec "Zycie na podsluchu", ukazujacy, ze kazdy czlowiek popelnia bledy wieksze i mniejsze i nie kazdy musi byc od razu byc za to ukrzyzowany do konca zycia.
Kto pragnie wartkiej akcji plus zobaczyc Deppa i Cotillard chyba sie nie zawiedzie. Jednak mi osobiscie czegos konkretnego w nim brakowalo. Moze przede wszystkim scen lub chocby jednej sceny, ktora zapadla by gleboko w pamiec. Tak jak to mialo miejsce w wielu innych filmach, do ktorych ten sie odwoluje, a ktorych nie bede przytaczal. Natomiast sposob filmowania i zwlaszcza montaz po prostu denerwujacy. Tak wiec, film raczej bardziej rozczarowuje. Mimo wszystko. Choc niektorzy i tak beda zachwyceni.
Dobry film na letni okres ogorkowy. Moze nie zadowolic wszystkich, ale na pewno zadowoli tych, ktorzy cenia sobie wczesne filmy Jima Jarmuscha. Dlugie ujecia, malo dialogow i akcji a jednak pod koniec wszystko ukalda sie w satysfakcjonujaca calosc, ktora daje nieco do myslenia. Przyklad, ze nie trzeba duzo macic (jak to zazwyczaj bywa w naszym kinie) - wystarczy byc systematycznym i miec szczere intencje.
Warto sie wybrac na ten film przede wszystkim po to, aby w koncu zobaczyc role Audrey Tautou, ktora pozwala jej wyjsc z zaszufladkowania "Amelii". Jest tu doprawdy swietna i dosc przekonywujaca. Tak poza tym film dosc przecietny, przynajmniej jak na francuskie kino. Jest to tak naprawde melodramat milosny mocno osadzony w stylu Hollywoodu. Pewnie zamiarem producentow bylo powtorzenie sukcesu np. filmu "Niczego nie zaluje" o zyciu Edith Piaf.
Calkiem niezly debiut rezyserski Christophera Zalla - wygral za ten film glowna nagrode w Sundance kilka lat temu. Dodatkowo swietnie pomyslany scenariusz, trzyma na cie na krawedzi fotela do samego konca - co w dzisiejszych czasach wydaje sie w sumie juz prawie niewykonalne. Z jednej strony jest to sensacyjny thriller, z drugiej przypowiesc o zyciu mlodych nielegalnych imigrantach z Meksyku. Moze tez i na swoj sposob film drogi. Urzekaja rowniez troche klaustrofobiczne zdjecia z brzydkich brudnych ulic i zakamarkow Brooklynu. Ten film jest przykladem, ze czasami filmowanie wlasnie bardzo brzydko i malo daje bardzo duze efekty. Obowiazkowo do obejrzenia.
Winterbottom kolejny raz pokazuje, ze czuje sie wysmienicie w przeroznych klimatach. Ciagle robi filmy, ktore roznia sie znaczaco tematyka i atmosfera. Kto pamieta chocby np. "Aleje snajperow" czy "9 songs". Tutaj akurat podobal mi sie sposob filmowania, bardziej jakby w stylu dokumentu, oraz to, ze ciagle mialem uczucie, jakby cos rozstrzygajacego sie mialo zdarzyc lada chwile - mimo iz tak naprawde jest to opowiesc o tym jak pewna rodzina (ojciec i dwie corki) radzi sobie po naglej smierci zony/matki. Rola Colina Firtha raczej tylko przecietna, ale na uwage zasluguja dwie dziewczny grajace corki. Po prostu swietnie dobrane do roli. Calkiem interesujace kino, ktore nie powiela banalnych schematow znanych z tego typu filmow ani nie probuje czegos udowadniac na sile.
Bede powtarzal to do znudzienia, ale ten film jest kolejnym przykladem jak mocnych tworcow filmowych aktualnie maja w Argentynie. Tak jak na przyklad i w wypadku filmow z tego pieknego kraju jak Cien, Los Muertos lub XXY jest to przyklad opowiedzenia historii w niebanalny i niepowtarzalny sposob, ktory wymyka sie temu co sie normalnie spodziewamy w tego rodzaju przypadkach. Jest to w zasadzie historia o tym jak pewna mloda kobieta dorasta do macierzynstwa podczas odsiadki w wiezieniu, ale tak naprawde jest to bardzo dobrze oddany psychologiczny portret kobiety (rewelacyjna rola glownej bohaterki) ktora sie bardzo zmienia pod wplywem nowej roli. Polecam, choc jest to film, ktory wymaga pewnego rodzaju skupienia i rowniez odwagi. Mimo mozna by sie wydawac negatywnego i trudnego tematu film ma dosc pozytywne przeslanie. Mysle, ze nasze rodzime kino powinno sie na kanwie tego filmu troche uczyc, tzn. jak pokazac ludzkie tragedie w trudnych spolecznych warunkach bez przesadzania z przemoca i oczekiwanym przez wszystkich pesymizmem.
Doprawdy niezwykly film, ktory w zamierzeniu mial byc dokumentem, ale oczywiscie biorac pod uwage temat lub tematy, ktore porusza byl niewykonalny. Jest to swego rodzaju bardziej realistyczny obraz tego co widzielismy w Miescie Boga, opowiedziany z punktu widzenia glinarzy z Rio, w tym tych elitarnych. Zreszta za scenariusz rowniez zabral sie Braulio Mantovani ze swietnym skutkiem, tak jak i w wyzej wspomnianym Miescie Boga. Film wygral nagrode Zlotego Niedzwiedzia w Berlinie i trudno sie dziwic. Naprawde polecam, choc biorac pod uwage ilosc przemocy na ekranie nie jest to film dla wszystkich.
Momentami przepiekny film. Wiele zadziwiajacych pomyslow w niektorych scenach, ktore zapadaja gleboko w pamiec. Zwlaszcza trzeba zwrocic uwage na zdjecia i scenariusz. Film moze mniej bajkowy jak w jego wczesniejszej tworczosci, ale pewna doza tajemniczosci i niedopowiedzienia ciagle pozostala. Odnosze tez wrazenie, ze film lepiej zrobiony niz mozna by przypuszczac jak na polskie warunki. W kazdym razie dobrze, ze Kolski jest znowu w formie.
Bardzo wciagajacy, choc nieco trudny w odbiorze. Ten film jest przykladem, ze mozna zrobic niecodzienne kino na bazie swietnie napisanej i trudnej powiesci, ktora wymyka sie jednoznacznym ocenom. Malkovich i Haines idealnie wspolgraja dodajac do emocjonalnego napiecia widocznego prawie w kazdym kadrze. Tak wiec, warto sie wybrac, choc ostrzegam, ze mozna po tym filmie stracic nieco dobry humor.
Probowalem dotrwac do konca tego filmu, ale bez skutku. Niestety, sposob przedstawiania historii, gdzie w zasadzie nic sie nie dzieje, raczej chybiony. Rozumiem zamiar rezysera ale brakowalo mi wyraznie jakiejs iskierki lub magii, tego czegos. Na dodatek, Juliette Binoche nie miala w nim zadnego pola do popisu. Wielka szkoda. Film definitywnie dla wytrwalych.
Widac spory zmysl plastyczny i niekiedy rasowy instynkt rezyserski Wajdy w tym filmie. Wizualna strona dzieki rowniez zdjeciom Edelmana zachwyca. Niestety, wklejone monologi Jandy bardzo zmieniaja przekaz i rytm tego filmu na niekorzysc. Skoro sama opowiesc Iwaszkiewicza nadawala sie na gora 40 minut, moze lepszym pomyslem byloby uzycie jakiegos dodatkowego opowiadania? Przyznam, ze wyszedlem z kina nieco zawiedziony.
Ciepla, troche mistyczna i smutna opowiesc na bazie prozy Stasiuka. Przede wszystkim mamy tu udany pomysl z zatrudnieniem Jiri Machacka w glowej roli (znanego nam z przeroznych czeskich filmow z ostatnich lat). Podobaly mi sie szczegolnie zdjecia pokazujace niepowtarzalny urok Beskidu.Niskiego Plus kilka znanych aktorow na drugim planie. Po wysciu z tego filmu chcialoby sie siegnac po ksiazki Stasiuka lub przynajmniej udac sie w te niezwykle gory na wycieczke. Polecam.
Pomysl, aby cos takiego nakrecic wydaje sie naprawde trafiony. Juz same pokazanie ludzi, wielkie osobowosci w podeszlym juz wieku, ktore zachowuja sie tak jakby byli ciagle mlodzi moim zdaniem lamie pewne uprzedzenia dotyczace zagadnienia starosci. I dobrze. To juz jest cos. Niestety, film momentami wydaje sie nuzacy i malo przekonywujacy. Moze glownie dlatego, ze nie moglem oprzec wrazenia, iz ci wielcy artysci minionej epoki zostani w pewnym sensie wykorzystani. Tak wiec juz lepiej obejrzec sobie jeszcze raz np. "Pore umierac" Doroty Kedzierzawskiej, choc maly plusik za sam pomysl temu filmowi sie nalezy.
Przyjemny, choc nie koniecznie do konca lekki film o pieciu kobietach w zakladzie fryzjerskim. Ciekawe, ze zaklad fryzjerski moze stac sie centralnym miejscem do opowiedzenia niepowtarzalnej historii. Nadine Labaki, ktora gra glowna bohaterke i rowniez debiutuje tym filmem jako rezyser, jest tu po prostu olsniewajaca.
Nie jest to moze film wybitny, ale za to, ze podejmuje trudny i kontrowersyjny temat w sumie tak malo przedstawiany w kinie, nalezy mu sie stosowny szacunek. Jestem pod sporym wrazeniem aktorskiego popisu i wyczucia Niny Ross - glownej bohaterki w filmie. Warto ten film zobaczyc glownie dla niej.
Kolejny olsniewajacy film Ceylana po "Klimatach". Ten film wymaga skupienia, w przeciwienstwie do wiekszosci aktualnych ofert na duzym ekranie. Historia rozwija sie powoli, dynamika nie jest koniecznie taka, do ktorej jestesmy przyzwyczajeni na Zachodzie, ale ma ta swoj urok. Przede wszystkim zdjecia sa rewelacyjne i przepieknie obrazuja stan wewnetrzny i przemiane bohaterow. Widac, ze jest to kolejny raz uklon w strone wielkich europejskich operatorow wizjonerow pokroju np. Gianni Di Venanzo znanego z filmow Felliniego czy Antonioniego. Ten film powinien byc pokazywany uczniom szkoly operatorskiej jako przyklad idealnej wspolpracy rezysera i operatora. Brawo.
Jeden z lepszych filmow Allena ostatnich lat. Inteligentny, zabawny, jednoczesnie frywolny i intrygujacy jak Barcelona, w ktorej glownie dzieje sie akcja. Przy czym podejrzewam, ze dodatkowo Oviedo znalazlo sie pewnie tez w filmie dlatego, ze... postawiono Allenowi w tym miescie wlasny pomnik... Javier Bardem swietny i zwlaszcza (objawienie!) Rebecca Hall zasluguja na duze brawa. Scarlett tez. Ale Penelope Cruz, to juz w tym filmie jest chyba poza kwalifikacja. Coz to jest za osobowosc!. Dla tych, ktory znaja dodatkowo hiszpanski warto wsluchac sie w zabawne dialogi miedzy glownymi bohaterami. Tlumaczenie duzo jednak traci. Reasumujac, koniecznie trzeba zobaczyc ten perfekcyjnie wykreowany allenowski swiat - tym razem Barcelony.
To chyba ciche objawienie tego roku. Swietnie przemyslany i zrobiony film, ktory umiejetnie uzywa az trzech rodzajow animacji. Plus niezla muzyka. Jest to film, ktory chwyta niekiedy mocno za gardlo. Mialem podobne odczucie ogladajac "Aleje snajperow" Winterbottoma. Az dziwne, ze film animowany moze do tego stopnia czlowiekiem wstrzasnac. Film jest wlasciwie o tym czym jest i jak dziala ludzka pamiec na tle niezwykle brutalnych zdarzen wojennych, ktore mialy miejsce. Bardzo ciekaw jestem nastepnego projektu tego rezysera - podobno kolejnej animacji, na podstawie powiesci Lema.
Jest to kolejny kawalek poprawnej o ile nie solidnej roboty Soderbergha, glownie dlatego, ze nie jest latwo zrobic film o kims, kto sie stal powszechnym symbolem i wszedl do kanonu pop kultury. Podobalo mi sie w tym filmie szczegolnie to, ze umiejetnie balansuje on miedzy przypisywaniem za duzej dawki pozytywnych cech bohaterowi (poniekad oczywiscie bardzo charyzmatycznego) a jednoczesnie krytyka jego poczynan. Ten film raczej zostawia ocene wypadkow samemu widzowi i idzie bardziej w strone dokumentu. I tak przeciez wiemy jak to sie wszystko potem potoczylo dalej. Benicio Del Toro genialny, tzn. naprawde bardzo przekonywujacy - ten meksykanski aktor ma np. wrecz idealny akcent rodem z Argentyny w filmie. Mysle, ze nagroda dla najlepszego aktora w Cannes mu sie jak najbardziej nalezala. Chocby dlatego warto sie na ten film wybrac.
Rewelacyjne zdjecia, i rezyseria Meirellesa. Moze nie jest to jego najlepszy film, ale widac, ze temat dla niego jest dosc istotny. Ten film, ktorego doprawdy trudno miejscami przetrawic, niekiedy jest wrecz odrazajacy, ale tez iskrzy sie w nim mala nadzieja. Czy jest to tylko makabrycznie pesymistyczna wizja przyszlosci czy raczej alegoria na temat wspolczesnosci i nas samych? Pewnie jedno i drugie. To usilowanie przedstawienia naszej cywilizacji, czlowieczenstwa i stanowiska na temat w ktorym kierunku zmierzamy. Ksiazka autostwa Saramago zdecydowanie przerasta film, ale i tak maly plusik za odwazna probe. Na pewno wyjdziecie z kina z pewnym zadumaniem nad stanem wspolczesnego swiata, choc zapewne jest to film z takich, do ktorych raczej sie nie chce wracac.
Przyznam sie, ze ogolnie mowiac nie jestem wielkim wielbicielem kina Aronofskiego. Jednak kolejny raz potrafi on zaskoczyc sposobem opowiedzienia historii, ktora angazuje i zmusza do myslenia. Jakby dokumentalny sposob filmowania, lekko zabarwione, brudne kadry okazuja sie bardzo trafnym posunieciem. Rourke ta rola powraca na nalezne mu miejsce w historii kina, mimo, iz moglo by sie wydawac, ze znikl juz z niego na dobre. Podejrzewam, ze jest to po czesci historia jakby wyciagnieta z jego zycia osobistego. Chocby dlatego warto ten film zobaczyc. Niezwykla jest rowniez rola ciagle zjawiskowej Marisy Tomei, moim zdaniem jednej z najbardziej niedocenianej aktorki zza oceanu specjalizujaca sie w rolach drugoplanowych, takich, ktore zapadaja w pamiec. Tutaj jest przekonywujaca i zmyslowa, jak zawsze. W kazdym razie, ten film dziala glownie dzieki popisom aktorstwa Tomei i Rourke oraz umiejetnej reki rezysera. Brawo.
Calkiem przyzwoity melodramat, stawia wazne pytania i ktory jednoczesnie zostawia wiele rzeczy nie do konca rozstrzygnietych. Kate Winslet znowu przechodzi siebie, tak jak i przypadku filmu "Droga do szczescia". Nie pamietam osobiscie jakiejs jej slabej roli. Swietny rowniez Ralph Fiennes no i przekonujace role drugorzedne, np. Bruno Ganza czy Alexandry Maria Lory. Warto zobaczyc na duzym ekranie.
Troche surrealistyczna jednoczesnie az nadto realistyczna wspolczesna bajka rodem z Rosji, ktora dziala jak antidotum na "Amelie". Przypomnia nieco klimatem niedawny film "Jak we snie" z Gael Garcia Bernalem. No i rzeczywiscie jest to w pewnym sensie uklon w strone wizji filmowej Kieslowskiego. Zastanawiajace i jednoczesnie swieze na swoj sposob kino.
Wydaje mi sie, ze ten film mozna bylo zrobic na wiele sposobow, niestety wybrano ten najbardziej pasujacy dla mas. Tak wiec bedzie to kolejny film na obowiazkowa wycieczke ze szkoly. A szkoda... Minus za to, ze za bardzo jednostronny. Wszystko pokazane jako czarno-biale. Brakowalo mi naprawde pokazania prawdziwych dylematow ludzi tamtych lat, ktorych swiadkiem byl ks. Popieluszko, a ktorzy szamotali sie miedzy starym ukladem a opozycja, i ktorych np. w koncu lamano. No i troche za duzo oazowych klimatow. Maly plus za odtworce glownej roli, ktory spostal mimo wszystko zadaniu, Swietny rowniez Zamachowski. Fajnie rowniez wkomponowane materialy archiwalne. Niestety przez to film stanowczo za dlugi. Mialem podobne odczucia jak bylem na niedawnym "Strajku", ktory rowniez ewidentnie wydawal sie sztuczny, zwlaszcza kiedy emanowal patosem.
Ten bajkowy film o milosci naprawde swietnie sie oglada. Laczy dobra zabawe z przeslaniem. Aby cos istotnego zdobyc czasami trzeba postawic na wszystko. Genialne zdjecia, adoptowany scenariusz, aktorstwo, muzyka ktora laczy Bollywoodzka melodyjnosc i zachodnia wrazliwosc oraz oczywiscie sama rezyseria. To takie polaczenie "Miasta Boga" z typowymi tematami Danny Boyle'a, czyli wyrwania sie z beznadziejnej ponurej codziennosci w azjatyckich klimatach. Na swoj sposob jest to tez i maly uklon w strone Bollywoodu. Ten film wprawdzie zapewne nie bedzie dobrze odebrany w Indiach, ale jezeli przyblizy nam na Zachodzie choc troche esencje tego fascynujacego kraju, to juz bedzie to cos. Obowiazkowo do zobaczenia na duzym ekranie.
Petr Zelenka zaskakuje, tym razem bardziej na powaznie raczej bez absurdalnej dozy humoru. Pomysl na sfilmowanie proby do sztuki Braci Karamazow w scenerii Nowej Huty (poniekad mimo wszystko sfilmowanej gdzies w Czechach...) genialny i bardzo trafny. Nie zgadzam sie, ze polscy aktorzy zawiedli. Rola Andrzeja Mastalerza pasuje idealnie. Wogole jest w tym filmie kilka polskich smaczkow, swego rodzaju uklonu dla nas od Zelenki. Jest to dobre wciagajace kino, jednoczesnie dajace do myslenia.
Oto mamy kolejny swietnie zrobiony film Sama Mendesa, ktory jest jakby swego rodzaju przedluzeniem watkow z "American Beauty". Czyli studium rozpadu zwiazku, nieumiejetnosc wychodzenia z roli, w ktorej w danym momencie sie znajdujemy. Cieszy tez fakt, ze duet Winslet, DiCaprio w koncu wyszli zupelnie z szaufladkowania "Titanica". Daja tutaj niezly popis aktorstwa, ktory nie dosc, ze na dlugo zapada w pamiec to jeszcze pokazuje jak bardzo ich umiejetnosci sie poglebily i rozwinely. Nie przegapcie.
Magiczny film, jakich ostatnio malo. Moze nie az do takiego stopnia jak poprzednie filmy tego genialnego rezysera, ale biorac pod uwage, ze byl on zrobiony w Stanach, jest to naprawde cos. Swietne aktorskie kreacje, piekne plastycznie dopasowane zdjecia i zaskakujaca scenografia oraz oczywiscie jak to zwykle, muzyka, ktora na dlugo zapada w pamiec no i perfekcyjny montaz. Mysle, ze kto ten film obejrzy, bedzie chcial siegnac po poprzednie filmy Wong Kar-Wai'a. Warto.
Kolejny bardzo dobry film McCarthiego, ktory podobnie jak i wypadku "Droznika" rowniez wymyka sie jednoznacznym ocenom. Subtelny i gleboki, a jednoczesnie opowiada historie, az nadto prawdziwa i wiarygodna. Oby wiecej takich nietypowych amerykanskich filmow u nas goscilo.
Film robi piorunujace wrazenie i zostaje z nami na dlugo po wyjsciu z kina. Rezyserowi udalo sie obejsc bez prostych i melodramatycznych sztuczek rodem z 'Rodziny Sopranos". Ponoc sam Martin Scorsese promuje ten film w Stanach i trudno sie dziwic. Warto.
Film calkiem przyzwoity. Dobrze opowiedziana historia i pole do popisu dla Knightley i Fiennesa w kilku scenach. Nie jest to zadne arcydzielo, ale godny uwagi zwlaszcza na wolny zimowy wieczor lub popoludnie.
Zadziwiajacy dokument, a wlasciwie zmontowanie nagrania monologu Kinskiego. Mowi nam cos nie tylko o tej osobowosci scenicznej, ale tez o tamtych czasach i po trochu nas samych. Szkoda tylko, ze film by wyswietlany z DVD.
Znowu dobra robota za i przed kamera Agnes Jaoui. Przyklad, ze przenikliwa komedia we francuskim odcienu gorzko-slodkim, nie musi byc ani glupia ani przytlaczajaca. Film na pewno da do myslenia, jest mu tez daleko od banalu i nie oferuje prostych rozwiazan. Polecam.
Jak na film o winnicach, milosci i przyjazni - raczej przecietny. Juz to przerabialismy w "Bezdrozach" i "Dobrym Roku" - z duzo lepszym skutkiem. Do dobrego czeskiego kina mu daleko, ale dla niewymagajacych w sam raz.
Uroczy, inteligentny film, ktore jednoczesnie wydaje sie bardzo wywazony. Niby bardzo pozytywny w przeslaniu, ale jest tam rownoczesnie pokazana szarosc i podlosc codziennego zycia. Sceny z nauczycielem jazdy oraz instruktorka flamenco po prostu genialne.
Dobra mikstura melancholii i subtelnego humoru. To film z takich, ktore warto obejrzec w zimowej depresyjnej aurze, aby poprawic sobie nieco humor. No i po wyjsciu z seansu daje tez do myslenia.
Ciekawy portret Argentyny i samego Buenos Aires, na tle wielkich muzykow tanga w podeszlym juz wieku. Swietny pomysl na film i rewelacyjna muzyka.
Bardzo dobry portret szkoly w Paryzu i problemu z imigrantami. Az trudno uwierzyc, ze ten film nie jest dokumentem. Jednoczesnie film niesie uniwersalne przeslanie - podobne problemy pewnie mozna doswiadczyc w innych miejscach.
Kolejny film braci Coenow jest raczej blizej do "Big Lebowski". Swietnie opowiedziana historia i po prostu dobra zabawa. Rewelacyjny John Malkovich no i plejada kilka innych znanych aktorow, np Pitt tez calkiem smieszny. Ten film na pewno nie rozczaruje.
Kolejny wybitny film Fatih Akina, ktory opowiada o miejscu Turcji i jej kultury w Europie, ale tak naprawde jest opowiescia o potrzebie poszukiwania swojego miejsca przy braku akceptacji swoich marzen lub rozdarcia miedzy zyciem na emigracji i we wlasnej ojczyznie. Doprawdy swietny obraz wspolczesnego wielowymiarowego swiata, ktory wymyka sie klasyfikacji i opowiada a uniwersalnych wartosciach. Oby wiecej takich filmow.
Zwariowana i surealistyczna podroz, jak na Kusturice przystalo w ktorym glowna role stanowi milosc, a raczej inicjacja i dazenie do niej z happy-endem. Moze nie najlepszy film Emira, ale wbrew temu co pisza gazety, i tak zadowoli. No i glowna bohaterka grana przez Marija Petronijevic przypomina... uroda serbska tenisowa pieknosc Ana Ivanovic. Nie przegapcie!
Nie jest to moze najlepszy film Coixet, ale i tak calkiem dobry. Znowu mamy tutaj te same glowne watki obecne w jej tworczosci, tzn. w innych filmach. W kazdym razie warto sie wybrac, aby zobaczyc swietne i przekonywujace role Bena Kingsleya jak i tez Denisa Hoppera. Jeden z lepszych filmow ostatnich tygodni.
Mocne meskie psychologiczne kino, jednak cos mi osobiscie w nim zabraklo. W sumie dobra rezyserska reka Skolimowskiego, ale ta atmosfera przygnebienia niestety doprowadzona do przesady. Idzcie na wlasna odpowiedzialnosc, choc to i tak film polski w lepszym wydaniu niz zwykle.
Jest to swego rodzaju "the best of" czeskich filmow. Mamy tu w sumie wiekszosc znanych nam aktorow, plus niezwykle dobry i inteligentny scenariusz. Szkoda, ze ten film tak szybko wyparowal z kin...
Nie jest to moze ten Coppola, z najlepszych czasow, ale jednak bede namawial, ze warto. Kilka ciekawych pomyslow, miejscami film robi spore wrazenie, ale niestety jest to raczej wyjatek niz regula. No i na pewno ksiazka wydaje sie tu duzo ciekawsza i glebsza. A szkoda, znajac umiejetnosc Coppoli przekladania na tasme filmowa dobrej literatury. Tim Roth bardzo przekonywujacy, plus Aleksandra Maria Lara, pamietna z filmow Upadek i Control.
Film nakrecony w szaro-brunatnych przestrzeniach Szkocji jest smieszny i smutny zarazem, a na pewno eklektyczny , tak jak i jego glowny bohater (aktor pamietny z Billy Elliota). Kto mial kiedys macoche/cierpial na brak matki w dziecinstwie na pewno zrozumiej lepiej przeslanie. No i na dodatek swietna sciezka muzyczna, jakby bylo malo. Film duchem przypomina troche Kes. Warto.
Dobra zabawa na lato. Nie dziwie sie, ze ten sympatyczny film odniosl we Francji spory sukces. Nie jest to moze ambitne kino, ale czy wszystko ma byc traktowane zawsze na serio. W kazdym razie, jest to z tego rodzaju filmow, ktore pozostawiaja usmiech na twarzy na dlugo po wyjsciu z kina.
No prosze. Julie Delpy zrobila przezabawna komedie, ktora nalezy traktowac z lekki przymrozeniem oka. Jakby klimatem przypominajacy troche "Przed zachodem slonca" tylko na dodatek mamy tu neurotyczne dialogi i perypetie glownych bohaterow jakby bardziej rodem z filmow Woody Allena. Te przerysowane karykatury francuzow (zwlaszcza ojca oraz kilku taksowkarzy...) i amerykanow (czytaj: bohatera granego przez Adama Goldberga) idealnie oddaja pewne stereotypy, ktore az nadto dobrze znamy. Na pewno wyjdziecie z kina zadowoleni.
Rutynowa ale tez i wcale nie zla czeska gorzko-smieszna komedia. Moze nie z tych, ktore sie potem pamieta, ale i tak warta wyskoku do kina. Pokazuje jak bardzo prosty pomysl na scenariusz moze potem obfitowac w material na calkiem zabawny film. U nas powinni sie tego uczyc.
Doprawdy rewelacyjnie zrobiony dokument o czlowieku legenda, ktorego zawsze obchodzilo co sie wokol niego dzieje. Mozna ten film odbierac jako zaskakujaca czasami opowiesc o pewnym etapie muzyki rockowej (czytaj: post-Beatlesowej, a pre-Nirvana...), lub raczej jako niebanalna historie fascynujacego czlowieka, ktory mimo iz moze nie byl nigdy wybitnym muzykiem, poprzez swoja bogata, wspolczujaca, ale tez nieustepliwa i drazniaca osobowosc zmienial ludzi i dzieki temu caly swiat. Warto ten film zaliczyc, aby dowiedziec sie o poczatku i upadku grupy The Clash, jak i rowniez posluchac spostrzezen i uwag na temat samego Strummera, takich postaci jak: Bono, Jim Jarmusch, Martin Scorsese, John Cusack, Johnny Deep, Flea czy Steve Buscemi. Goraco polecam nie tylko zainteresowanym rockiem i jego historia, ale przed wszystkim tym, ktorzy chca sie dowiedziec cos o wspolczesnym swiecie. Nie przegapcie!
Kto lubil poprzednie filmy, sie nie zawiedzie. Harrison Ford w formie. Dosc zabawna Cate Blanchett. Wartka akcja non-stop, plus poprawne zdjecia Janusza Kaminskiego w tonacji poprzednich czesci. W sumie dostalem to czego sie spodziewalem: duzo poscigow, walk na szpady i tym podobne, podziemne przescia ze skarbami, itd. Tak wiec dwie godziny mijaja bardzo szybko. Jedyne do czego mozna sie przyczepic to za malo humorystycznych gagow, znanych z poprzednich czesci. Troche mi tego brakowalo. Ale na pewno godna czwarta odslona. Polecam jako dopelnienie sagi Indiego. Zapewne bedzie to poczatek filmow na temat nowego Indiego (czytaj: syna). Tak wiec... Ludzie wyluzujcie! To przeciez klasyczne przygodowe kino akcji, ktore nalezy traktowac ZAWSZE z duzym przymrozeniem oka. A nie jakies kino realistyczne w stylu przygod agenta Bourne'a czy tym podobne.
Widac del Toro znalazl sobie godziwego nastepce. Wszystko w tym filmie jest dopracowane, zwlaszcza scenariusz, zdjecia, montaz, aktorstwo (swietna Belen Rueda oraz epizod Geraldine Chaplin...) no i oczywiscie sam pelnometrazowy debiut rezyserski Bayony. Podobno juz niebawem ma powstac Hollywodzki remake. W kazdym razie, nie przegapcie! Film nie tylko dla fanow Guillermo del Toro...
Film jak na Woodiego przeciętny, choć wciągający. Jak to zwykle u Allena, podoba się gra aktorów (zwłaszcza Toma Wilkinsona w roli wujaszka...), dialogi oraz sama rozwijająca się akcja. Koniec filmu dziwny, aczkolwiek przewidywalny, jakby nie do końca mu się chciało coś wymyśleć. W każdym razie jest to z tych filmów Allena, który się ogląda tylko jeden raz. Na pewno gorszy od "Wszystko gra".
Przeplatące się historie trzech kobiet w Tel-Awiwie, rzeczywiście jakby trochę duchem z opowieści Altmana. Film naprawdę przyzwoity. Mimo trochę przygnębiającej atmosfery, można w nim znaleźć wątki pozytywne. Na pewno dające do myślenia. Nie jest to może film odkrywczy, ale czy akurat to jest w tym wypadku potrzebne? Polecam. Zwłaszcza na jakiś chłodny jeszcze kwietniowy wieczór.
Widzialem ten film przypadkiem w samolocie lecac przez Atlantyk. Moze troche za bardzo wpisujacy sie w typowe hollywoodzkie schematy. Ale musze przyznac, ze mimo wszystko dalbym mu "thumbs up". Chocby, aby troche przyblizyc nam kulture i historie tego kraju. A raczej opowiedziec losy imigranta z Afganistanu.
Warto. Chocby dlatego, ze jest to prosty zrobiony za grosze, w zasadzie bez zawodowych aktorow, ale niebanalny film o niedopowiedzianej (lub moze niemozliwej) do konca milosci i muzyce od serca w tle (lub na odwrot), ktora laczy i przybliza. Ten film dziala zadziwiajaco kojaco, po tym co nam oferuja w kinie pod haslem historia milosna. Nie dziwie sie wyroznieniom, zwlaszcza temu w Sundance Festival. No i ciekawe spojrzenie na every-day life w Dublinie.
Daniel Day-Lewis kolejny raz przechodzi samego siebie. Jak na razie jest to rola jego zycia. Na 100% wiarygodna, hipnotyczna i przerazajaca zarazem. Nowy film Andersona o zachlannej chciwosci, fanatycznej religijnosci i ropie naftowej w tle robi piorunujace wrazenie. Czyli mamy kolejny juz obraz ktory dotyka sedna Ameryki. Do tego jeszcze idealna muzyka skomponowana przez muzyka Radiohead. Czy jest to film wielki? Moze. Ale na pewno nie tak perfekcyjny jak "To nie jest kraj dla starych ludzi" braci Coenow. W kazdym razie warto go rowniez przezyc na duzym ekranie.
Niewątpliwie jeden z lepszych niezależnych filmów ostatnich lat. Bałem się, że będzie on raczej tylko dla wtajemniczonych znających historię charyzmatycznego i tragicznego zarazem Iana Curtisa, aż nadto dobrze. Nic z tych rzeczy. Zadowoli zarówno fanów jak i tych nieznających historii Joy Division. Jest to, z jednej strony, studium post-punkowej alienacji, która okazuje się zadziwiająco ludzka. Z drugiej, opowieścią o cierpiącym człowieku, który zmaga się z wieloma własnymi sprzecznościami i demonami, oraz którego twórczość zmieniła muzyczny świat na zawsze. Naprawdę cudowny i zarazem przejmujący film, który zostanie z wami na długo. Jako wstęp do filmu polecam również obejrzenie teledysku "Atmosphere" w reżyserii właśnie Corbijna z 1988.
Jeden z bardziej wiarogodnych filmow fabularnych Herzoga, przynajmniej z tych z ostatnich lat. Naprawde jest calkiem niezly, mowie to na przekor raczej niepochlebnym recenzja, ktore pojawily sie w gazetach. Kto nie zna tworczosci tego rezysera, tutaj bedziej mogl sie z nia blizej zapoznac. Czyli jak zwykle mamy czlowieka uwiklanego w ekstremalnych warunkach oczywiscie miedzy innymi z natura. Swietna rola bardzo zdolnego juz Christiana Bale'a.
Czysta uczta dla kinomana, ale nie tylko. Ten film wygra Oskara za najlepszy film. Po prostu musi. Bracia Coen pokazuja, ze z wiekiem robia coraz to lepsze filmy. Mimo iz troche bardziej mainstreamowe. Niektore sceny tak fantastycznie poetycko skomponowane, ze az sie prosilo, aby je kontynuowac. Swietny Tommy Lee Jones, jako zmeczony zyciem szeryf, a zwlaszcza szkotka Kelly MacDonald jako typowa wzorowa zona z Poludnia, (kto ja pamieta z Trainspotting?) no i przede wszystkim Javier Bardem. Wybierzcie sie na ten film, aby zobaczyc jego przerazajacy popis aktorstwa. Bez dwoch zdan najlepszy czarny charakter na duzym ekranie od bardzo dawna.
Osobiscie bardziej mi przypadl do gustu np. pamietny film Jeuneta "Bardzo dlugie zareczyny" - tez o milosci z wielka wojna w tle. Ale trzeba przyznac ze Joe Wright naprawde umie robic tego typu melodramaty, przy czym tutaj robi to bardzo chlodnym okiem... Swietna Keira Knightley, idealna muzyka no i zwlaszcza warto sie wybrac do kina chocby, aby zobaczyc ta dluga sekwencja na plazy. Film o tym jak jedna bledna decyzja moze potem zawazyc na zyciu innych... Nie przegapcie!
Kolejny film Wesa Andersona wprawdzie nie zachwyca, ale tez na pewno nie zawodzi. Kto zna jego niepowtarzalny styl, na pewno bedzie zadowolony. Warto sie na niego wybrac, chocby dla specificznego poczucia humoru (sa tu momenty wrecz genialne), obejrzenia nieco pejzazy Indii i przede wszytkim na mini role Billa Murraya i Natalie Portman.
Swietna praca rzemieslnika Ridleya Scotta no i bardzo dobrze oddany portret Harlemu/New York area poczatku lat 70-tych, Przekonujaca rola Russela Crowe'a, grajacego policjanta walczacego o sluszne sprawy oraz zwlaszcza ta Denzela Washingtona. Bez dwoch zdan, jedna z jego najlepszych rol ostatnich lat. Polecam!
Kolejny sympatyczny film rodziny Sverakow, tzn. ojca i syna. Kto lubi czeskie komedie, za ktorymi zawsze kryje sie troche powazniejszych spraw, na pewno sie na nim nie zawiedzie. Warto, chocby z powodu kilka zabawnych scen i pomyslow.
Swietnie wyrezyserowany film i opowiedziana historia. Duza w tym zasluga zdjec operatora Janusza Kaminskiego. Do tego na deser swietny soundtrack. Takie filmy po prostu sie oglada z pelna przyjemnoscia i zapartym tchem. No i oczywiscie dlugo sie pamieta. Big thumbs up!
Naprawde kolejny wielki film Anga Lee. Najblizej mu do filmu noir, ale tez po trochu jest to thriller, film kostiumowy (tak zwany "period piece") i oczywiscie jakby melodramat milosny. Kilka niezapomnianych scen, zwlaszcza ta koncowa, ktore raczej przejda do historii kina (co ostatnio na srebrnym ekranie sie bardzo rzadko zdarza...), wspaniale kreacje Tony Leunga i debiutujacej (!) Wei Tang. Juz od czasu "Burzy lodowej" jestem wielkim fanem Anga, gdzie troche zakpil sobie z amerykanskiego pokolenia lat 60-tych. Tutaj Lee umiejetnie miesza kultury Zachodu i Wschodu i je oczywiscie obnaza. Nie przegapcie!
No i oto mamy bardzo swiezy skanydawski film, ktory opowiada o rozterkach mlodosci, przyjazni, zmaganiem sie z wlasnymi slabosciami i po trochu istocie tworczosci. Do tego jest tez w nim pewna idealna rownowaga miedzy lekko ironicznym humorem a powaga i dramatem samego zycia. Polecam na mokre, ciemne zimowe wieczory!
Kolejny film z Argentyny po np. "Los Muertos" czy "Cieniu", ktore pokazuje ze w tym pieknym kraju istnieje juz cos co mozna by nazwac wlasna szkola filmowa. Sama tematyka filmu oczywiscie na pewno troche tabu, ale co wazne rezyserka (i do tego corka jedynego rezysera, ktory dostal Oskara za zagraniczny film z Ameryki Poludniowej) unika niepotrzebnej sensacji i tabloidyzacji. Jest tu pelna rownowaga miedzy minimalistycznymi dialogami i wkomponowanymi zdjeciami wybrzeza. No i co najwazniejsze bohaterzy i sam film nie daje nam prostych odpowiedzi a wrecz zostawia wiele rzeczy niedopowiedzianych i odwartych do wlasnej interpretacji.
Naprawde warto sie wybrac, chocby dla wybitnych zdjec, pieknej scenografii wspomaganej komputerowo no i przede wszystkim Cate Blanchett, aktorki-kamelon... Film Kapura wprawdzie nie dorownuje pierwszej czesci, ale uwaga! Ten film nalezy zobaczyc na duzym ekranie...
Piekny i subtelny film o
przemijaniu i samotnosci...
Ewidentnie cos sie w
polskim kinie ruszylo. Oby
wiecej takich niebanalnych i na
swoj sposob prostych filmow.
Danuta Szaflarska jest tu
olsniewajaca i po prostu
wspaniala. Duze brawa tez dla
Doroty Kedzierzawskiej, za
rezyserie i podjecie tego
tematu. Film mowi w zasadzie o
sprawach trudnych i smutnych,
ale o dziwo, i tak sie wychodzi
z lekkim usmiechem na ustach.
Zdecydowanie polecam na jesienny
zimny wieczor...
Warto obejrzec w kinie...
Swietny film, akurat taki
na weekend. Moze nie jest to
wielkie artystyczne kino, ale
podobnie jak i w przypadku "W
rytmie serca", tak i tu francuzi
pokazuja jak innowacyjnie i bez
kompleksow mozna przerobic
hollywodzkie filmy/pomysl na cos
zupelnie nie banalnego. Goraco
polecam!
Mimo wszystko porazka...
Szczerze mowiac nie
spodziewalem sie wiele po tym
filmie, ale po polgodzinie juz i
tak nerwowo spogladalem na
zegarek. Ten film nam nic nowego
nie odkrywa. Po prostu, czysta
doza sensacyjno-poscigowa i nic
wiecej. Warto tylko, jezeli nic
innego ciekawego nie ma akurat
na srebnym ekranie...
Warto, film poprawny
politycznie, choc ...
Film wazny, ale nie jest
to bynajmniej jeden z lepszych
filmow pana Wajdy. A szkoda...
Swietna scenografia, zdjecia,
montaz i muzyka. Ale niestety
sama fabula pozostawia troche do
zyczenia. Wyszedlem troche
zawiedziony choc tez i w
glebokim skupieniu... No i
niestety niektore role chyba zle
dopasowane. Natomiast swietny
Szyc i Zmijewski. Szkoda, ze ten
film niestety jest w zasadzie
nieprzetlumaczalny - raczej nie
bedzie mial pozadanego efektu
zagranica. Wybrac sie warto, ale
TYLKO do kina. Mysle, ze na DVD
ten film niestety bardzo duzo
straci...
Wielkie kino z Rumunii....
A jednak... Ten film
bardzo prostymi sposobami
przekazu potrafi powiedziec nam
bardzo wiele. Zgadzam sie z
opinia, ze tak naprawde jest to
film o samotnosci kobiet,
bardziej niz o samej aborcji.
Genialnia, niepowtarzalna
zagrana rola przez Marince. No i
swietna rezyseria Cristiana
Mungiu. Prawdziwy majstersztyk.
Film wazny, ale tez i trudny.
Polecam!
Tarantino ala Medellin
Film przypomina typowa
latynoamerykanska telenowele
pomieszana z krwawymi filmami
Tarantino. Wprawdzie nie jest to
film gleboki ani szczegolnie
dobrze zagrany, ale, o dziwo,
mimo wszystko sie broni. Chyba
dlatego, ze ksiazka pt. tym
samym tytulem ponoc jest
calkiem, calkiem.
Naprawde warto!
Bardzo powolna akcja, ale
swietnie rozbudowane portrety
psychologiczne. Cos jakby
wczesny Jarmusch w
poludniowo-amerykanskim wydaniu.
Piekny, kameralny
smieszno-gorzki film.
Polecam!
Ach te widoki...
Film powinien skłaniać do
myślenia i przede wszystkim
pobudzać wyobraźnie. Ten w
gruncie rzeczy prosty film o
czystej miłości (bez
niepotrzebnych dialogów),
poprzez zabawę formą daje nam
właśnie to. Świetnie sfilmowany,
pięknie zagrany w niezwykłych
otwartych pejzażach. Film
koniecznie trzeba zobaczyć w
kinie. Polecam!
Oby więcej takich filmów...
Po obejrzeniu go w kinie
zastanawiam się dlaczego u nas
nie mogą powstawać filmy tego
kalibru. Jesteśmy za mało
tolerancyjni? Nie potrafimy
znaleźć stosownego dystansu do
własnych problemów? Czy może nie
potrafimy obserwować drugiego
człowieka na tyle dobrze, aby
wyciągać z tego wnioski?
Ciepło-gorzki humor głownych
bohaterów przeplata się tutaj z
trudnościami, z którymi zmagają
się w życiu. Reżyser sugeruje,
że czasami wystarczy pójść na
siłę w stronę własnego
szczęścia, aby odnaleźć to czego
nam brakuje.
zabawa w życie...
Polecam ten film, ponieważ
takie dokumenty zdarzają sie
bardzo rzadko. Herzog opowiada
po mistrzowsku o pięknie, ale
też i sile oraz
niebezpieczeństwie przyrody. A w
tym wszystkim oczywiście
człowiek zmagający sie z
własnymi demonami lub może po
prostu w końcu żyjący w zgodzie
ze samym sobą. Niezwykłe, piękne
i urzekające ale też siejące
grozą kino w najlepszym wydaniu.
Doprawdy daje co nieco do
myślenia.
post-punkowa bajka o
współczesnej królewnie
Polecam! Może rzeczywiście
film nie zadowoli wszystkich,
ale jest to świeże spojrzenie na
dramat kobiety samotnej (główny
motyw we wszystkich filmach
Sofii), otoczonej światem, który
wie jak ją tylko wykorzystywać
ale nie cenić lub próbować
zrozumieć. Figlarna Kirsten
Dunst idealna w tej roli, jak i
również seksualnie pasywny Jason
Schartzman. Nowofalowa muzyka
idealnie dodaje nutkę
współczesności. Zwłaszcza w
kilku pamiętnych i bardzo
pomysłowych scenach, których nie
będe tutaj zdradzał.
Jeden z lepszych filmow Allena w ostatnich latach. Każdy tutaj się ubawi mimo iż może nie zrozumieć wszystkich odnieśnień. Są nawet nawiązania gagów z okresu np. Zeliga. Owen Wilson genialnie pasuje tutaj jako takie troche takie młode alter-ego Allena. Marion Cotillard jest cudowna i nie mogę się powtrzymać od deklaracji, że Woody napisał ten scenariusz z myślą właśnie o niej. No i jeszcze ta mała epizodyczna rola Carli Bruni na deser. Myślę, że nikt nie mógł zrobić lepszej wizytówki tego wspaniałego miasta. Trzeba to po prostu obowiązkowo zobaczyć.